Uwaga: Jeśli jesteś na tej stronie to interesujesz się pewnie samochodami Opla oraz inne produkcje motoryzacji krajowej i zagranicznej. Przedstawię tu kilka aut, których jestem lub byłem użytkownikiem i postaram się jasno, obiektywnie i precyzyjnie je scharakteryzować.
Życzę przyjemnej lektury!
Polska odpowiedź na Lancię.
Byłem użytkownikiem modelu z 1995 roku, wyposażonego w silnik benzynowy ROVER-a,
o pojemności 1,398 L, mocy 103 KM, skrzynia biegów 5 - przód + wsteczny i dobrym wyposażeniu:
Dobry samochód jak na polskie warunki drogowe. Tania eksploatacja i konserwacja. Auto wygodne, w środku miejsca jest tyle co w Vectr-ze A, więc podróżuje się w miarę komfortowo. Spalanie przy mojej "nodze" - 9-10 L PB95/98 / 100 km. Ładne auto, które tak jak Golfa czy Vectre można "serwisować" na trawie przed domem przy użyciu 3 kluczy i młotka. Był to samochód służbowy i niezbyt długo byłem jego użytkownikiem, lecz nigdy mnie nie zawiódł. Dobry samochód jak na swoje czasy. Na zimę jednak trochę kaskaderski ze względu na tylny napęd, ale to kwestia przyzwyczajenia.
Pożądany niemiecki samochód dla ludu pracującego miast i wsi.
Posiadałem model trzydrzwiowy z 1985 roku, wyposażony w silnik benzynowy,
o pojemności 1,3 L, mocy 55 KM, skrzynia biegów 4 - przód + wsteczny i normalnym wyposażeniu, to znaczy, że ten samochód nic nie miał.
Wół roboczy, samochód na grzyby, na ryby i do pracy. Na dłuższe podróże trochę mały. Ma swój urok. Prędkość maksymalna mojego GOFERA to 155 km/h, gdyby było 5 biegów to doszedłbym do 165 km/h. Spalanie 4-7 L PB / 100 km. Mało awaryjny. Osobiście miałem w nim problem tylko z czujnikiem temperatury w chłodnicy, za nic wentylator nie chciał się włączyć. Zaradziła na to rosyjska myśl techniczna, po prostu kable na krótko z przełącznikiem i działało. Z przodu siedziało się w miarę komfortowo, lecz z tyłu było ciasno dla dwóch osób, trzecia miała już bardzo mało miejsca do egzystencji. No i trochę problematyczne wsiadanie i wysiadanie z tylnej kanapy, jak to w samochodach trzydrzwiowych. Samochód bardzo szybko się nagrzewał, co było bardzo przydatne w zimie. Brak wspomagania był trochę uciążliwy przy manewrach na parkingu, ale czego się nie robi dla przyjemności poruszania się własnym środkiem lokomocji.
Jeden z najlepszych aut lat 1989-1995.
Ja akurat miałem model CDI w wersji sedan/limuzyna z 1994 roku, wyposażony w silnik benzynowy,
o pojemności 1,796 L, mocy 88 KM, skrzynia biegów 5 - przód + wsteczny i godnym wyposażeniu:
Jednym słowem - samochód IDIOTOODPORNY.
Samochód doskonały dla początkujących użytkowników, prosty w obsłudze i konserwacji.
Sam wybrałem się nim w podróż Szczecin - Nimes (południe Francji) - Szczecin, dwa tygodnie po zakupie, mając w bagażniku tylko trójkąt ostrzegawczy i gaśnicę. Miałem do niego pełne zaufanie. Przez 3 lata użytkowania oprócz wymiany oleju i żarówek nie wymagał specjalnych zabiegów. Wyposażyłem go w instalację LPG, radio DVD i radio CB. Z własnego doświadczenia znam jego prędkość maksymalną - 195 km/h. Spalanie, przy mojej "nodze" - 10 L PB95/98 lub 12 L LPG / 100 km. Ojciec mieścił się w granicach 6 L LPG. Samochód, który nigdy mnie nie zawiódł. Nie było dla niego złej pogody, czy nieodpowiedniego terenu. Przedni napęd dawał sobie radę ze śnieżnymi zaspami Suwałk, górskimi szczytami Zakopanego i piaszczystymi terenami poligonu Drawskiego. Gdybym posiadał wersję 4x4 wystartowałbym w Paryż - Dakar :)
Kierowca i pasażer z przodu mają dużo miejsca, jednak z tyłu już tego miejsca trochę brakuje, zwłaszcza dla siedzącego po środku tylnej kanapy. Bagażnik obszerny, choć u mnie trochę pomniejszony (pełnowymiarowe koło zapasowe w bagażniku, ze względu na umieszczenie butli LPG w jego oryginalnym miejscu).
Ładny i według mnie tylko ładny.
Posiadam model CD w wersji kombi z 1998 roku, wyposażony w silnik diesla TDS ,
o pojemności 2,5 L, mocy 143 KM, skrzynia biegów 5 - przód + wsteczny i super wyposażeniu:
Albo mam podróbkę z Chin, albo ten model jest nie udany. Przy zakupie miał przebieg około 215000 km. Pierwsza padła sprężarka klimatyzacji, sprzęgło po prostu się rozsypało podczas jazdy, bez ostrzeżenia. Potem zaczął wariować centralny zamek i autoalarm. Następna była chłodnica oleju. Podczas nocnej jazdy lis wskoczył mi pod koła i rozwalił ją razem z przewodami. Geniusze umieścili ją dosłownie w zderzaku ! ! ! Po telefonach do serwisów i sklepów zdecydowałem się na własnoręczną naprawę auta. Przerobiłem układ z miedzianych rurek na wężyki i zamontowałem "pancerną" chłodnicę oleju z silnika SW 680 Leiland Andorii, trochę męczyłem się z doprowadzeniem chłodziwa, ale się udało. Potem było jeszcze ciekawiej. Przy 255000 km posłuszeństwa odmówił napinacz łańcucha rozrządu i trochę mi silnik ""pomieliło". Przy okazji wyszło, że pompa wtryskowa ledwo "zipie" i domaga się regeneracji. Tym sposobem pozbyłem się kilku tysięcy PLN. Po naprawie przejechałem około 5 km i pękł pasek napędzający alternator, pompę wodną i wspomaganie kierownicy. Nieco później posłuszeństwa odmówił nawiew na kabinę, akurat w środku zimy. Okazało się że gniazdo opornicy nagrzewnicy było poluzowane i tak stopiło kostkę, że pozostało mi tylko jej amputowanie i wstawienie zwykłych konektorów. Następnie po czterech obrotach silnika spalił się rozrusznik. Nie wspomnę już nawet o czujnikach stanu oleju i płynu chłodzącego, które cały czas wyświetlają na ekranie komputera CHECK ! ! ! żeby nie wiem co człowiek robił. Blachy zrobione są chyba z puszek po piwie, rdza jest po prostu wszędzie. Mocowania listew ozdobnych to kpina, zaczepy z korodującej blachy, a do nich przyklejone na odrobinkę kleju plastyki. A naj lepsze jest to, że ilu bym nie odwiedził mechaników, zawsze słyszę, że "w Omedze to normalne".
Ten samochód to jeżdżąca nie dorobiona tragedia i powód do radości wszystkich mechaników w okolicy, bo zawsze jest coś do zrobienia.
Wsiadając do tego samochodu jestem przerażony, bo nie wiem co rozpadnie się następne. Nigdy nie jestem pewien czy dojadę do celu podróży.
Prędkość maksymalna 198 km/h. Spalanie 12-15 L ON / 100 km. Ojciec mieści się w 11-12 L. Po tych wszystkich minusach Omega dostaje wreszcie "pozytywa" za ergonomię, wnętrze jest przestronne, wygodne, po prostu ogromne. I z przodu i z tyłu podróżuje się wygodnie i komfortowo. Bagażnik jest ogromny, bez problemu mieści bagaże na wakacje, wózek dziecięcy, czy ogromne zakupy.
Wszystkie cztery auta mają swoje plusy i minusy. Jednak mój werdykt jest przychylny dla Opla Vectry, choć starszy mniejszy ma bardzo niską awaryjność, części zamienne są tanie i ogólnodostępne, naprawdę można go z powodzeniem naprawiać na trawie przed domem. Może to robić nawet komplety laik, tam po prostu nie ma czego popsuć. Jego obsługa i konserwacja jest bardzo prosta i tania. Choć auto nie pierwszej młodości potrafi pozytywnie zaskoczyć.
Omega jest nowsza, świeższa, ładniejsza, większa, lecz jej awaryjność (a jest co w niej popsuć) i walory jezdne (napęd na tył w warunkach zimowych dosłownie "śmierć w oczach") dobija użytkownika i doprowadza go do szewskiej pasji. Części są w miarę tanie, ale i to zależy od modelu. Ja mam akurat silnik ze stajni BMW (czyli Będziesz Miał Wydatki) i hydropneumatyczne zawieszenie z tyłu (1500 PLN za jeden amortyzator). Golf jest autem typowo roboczym i bardzo przydatnym w nauce i szlifowaniu stylu jazdy. Polonez zaś to polska myśl techniczna, dobra jak na swoje czasy, lecz to auto tylnonapędowe, a z silnikiem 1,4 Rover-a, za wąskie i na zakrętach można odlecieć.
Jednym zdaniem gdybym wiedział zamiast Omegi B kupiłbym Vectre B.
W razie pytań lub uwag : tottoro